Zatańcz ze mną w ogniu życia
Niech pobudzi Twoje ciało
I na światło wyjdź z ukrycia
Daj mi rękę i chodź, śmiało
Niechaj płomień Cię otoczy
Byś jak feniks się odrodził
Więc się nie bój, spójrz mi w oczy
Niech już nic Cię nie ochłodzi
Gdy zaś w proch się zmienisz całkiem
I ból zniknie, a z nim smutek
Wstaniesz znowu wczesnym rankiem
Jak człek silny, nie wyrzutek
Z szarych pyłów się podniesiesz
Będąc inną już osobą
Po płomiennym cierpień kresie
Pozostanę nadal z Tobą
Strzepnę popiół...
R.